Sąsiadka, pani Marysia, wspomniała mi dziś, że podczas spaceru z psem zobaczyła u mnie za płotem kilka ładnych grzybków. Mam je zebrać, bo one już nie będa rosnąć.
Miałam chyba niemądrą minę, bo wyjaśniła, że jest taki przesąd, który w jej przypadku się sprawdza –
jak człowiek dostrzeże gdzieś jakiś okaz grzyba, to ten okaz przestaje rosnąć i zaczyna się psuć.
Na wszelki wypadek poleciałam do domu po nożyk i dawaj pod jedyną na działce sosenkę, co to się uchował przy niej rachityczny krzeczek wrzosu i „tutejsza” jeszcze trawa.
I proszę patrzeć mi tu, co znalazłam w tym krzaczku i pod sosenką…
9 krawców i 29 maślaków – a miało byc tylko na jajecznicę 🙂
Nie potrafię szukać grzybów – nie widzę ich w lesie, czasem tylko wyczuwam węchem… jak świnia trufle :-)))
Ach, i jeżynowa zapowiedź fotek pewnego przystojniaka zdjętych tej niedzieli na półwyspie…
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.