Przyszedł do mnie Wrzesień,
rześki i w powiewnej szacie
omiótł chłodnym spojrzeniem
tęczówek o barwie dymu
rozsiadł się na starym kufrze
przed niedokończonym gankiem
przyniósł farby i paletę
jak przystało na kompana artystów
namalował dla mnie jesień
cynobrową soczystość owoców
mieszając z błękitną rosą poranka
i miodowozłotym pyłem popołudnia
zostawił niedokończony obraz
i bukiet wrzosów na stole
jedząc śpiesznie ciasto ze śliwkami
mruknął coś na do widzenia
i pobiegł z koszykiem na grzyby…
/Zimne wieczory, oj, zimne!
Jeszcze letnie barwy na fotkach nie ostygły, a już snują się plany i wspomnienia zimowych wypraw i kawy w termosie. I zachciało się wykończyć ścianę w pokoju, jakby w przeczuciu, że wreszcie trzeba oswoić ten ostatni, największy kawałek przestrzeni w domu przed nadejściem prawdziwych chłodów.
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.