Niedawno wróciłam z pierwszej w moim życiu wyprawy na Podlasie – oczywiście z aparatem, nie inaczej.
Tyle mam do pokazania, do opisania – póki wrażenia jeszcze pachną sianem i dzwonią klekotem bocianów…
Chciałam moje opowieści podlaskie na blogu zacząć od czegoś szczególnie „malarskiego”, ale zacznę od namówienia do lektury wspaniałej książki.
Szkoda, że nie weszłam do księgarni przed podróżą – z drugiej strony jednak… może wtedy nie dostrzegłabym jej, magia tamtych stron jeszcze nie ogarnęła mnie.
Kilka dni temu ta książka po prostu czekała na mnie, na samym wierzchu, nie zauważyłam chyba w księgarni niczego innego, tylko tę okładkę z czarno-białą fotografią.
„Simona.Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”
Ja o pokoleniach przedziwnego rodu Kossaków czytałam kiedyś dużo, i pani Simona (niezwykłe imię) gdzieś tam mi przemknęła, ale przyznam – nigdy nie zainteresowałam się bliżej jej osobą, jakoś mgliście pamiętałam, że odcięła się od Krakowa i spuścizny po przodkach. A tu z kartek książki zaszumiało Białowieską Puszczą, zapachniało jabłkami z sadu na Dziedzince…
Więc wróciłam jeszcze na chwilę na to Podlasie, do Białowieży, jakiej już nie zastałam. I poznałam fascynującą, najbardziej zbliżoną do prawdy historię kobiety, która – jak mawiała – znalazła się po drugiej stronie kordonu, wybrała życie wśród dzikich zwierząt i natury, zrozumiała je i walczyła w ich obronie do końca. Zbyt wczesnego.
Doceniam przygotowanie i styl, w jakim autorka, Anna Kamińska, poprowadziła czytelnika na przez krajobraz wojennego Krakowa, PRL-owską codzienność, pełne sprzeczności, niedopowiedzeń i wielkich emocji dziedzictwo „tych” Kossaków – a nade wszystko wolę napisania prawdy, bez upiększeń i bez zbędnej sensacji. I odwagę, by przyznać, że wiele decyzji autorka podjęła sercem, intuicją. Polecam słowo od Autorki na końcu książki. Kto „wie”, będzie miał czasem ciary. Bo podobno nie ma przypadków, a świat jest taki, jak myślimy (z siedmiu prawd Huny)
I mnie ta książka nie przypadkiem odnalazła. Pani profesor Simona Kossak, choć sama nie do końca radziła sobie w relacjach z ludźmi, w swoich badaniach z zoopsychologii znajdowała doskonałe odniesienia w instynktownych zachowaniach zwierząt. Warto je porównać, sięgnąć przy okazji do publikacji autorstwa prof. Kossak, choćby „Sagi Puszczy Białowieskiej”.
Zachęcam do kliknięcia się na stronę radiowej Trójki, gdzie Michał Nogaś mówi o tej książce.
Dziś nie będzie sielskich obrazków z Podlasia. Wciąż poruszona lekturą książki, chcę Wam pokazać, czego możecie spodziewać się, wchodząc do słynnego białowieskiego rezerwatu żubra.
Smutek ogarnia… i smutek widzę w otępiałych oczach tych zabiedzonych zwierzaków. Codziennie wystawiane przed oczy rozwrzeszczanych wycieczek szkolnych, od czasu do czasu demonstrowane w całej swojej cherlawości zagranicznym gościom przez naszych rodaków pękających z niezrozumiałej dumy. Może miała rację pani Simona, stając na progu leśniczówki z dubeltówką i dając autokarowi „turystów” trzy minuty na wyniesienie się z jej domu. A jej domem była Puszcza…