Od tygodnia wiatr przegania po niebie kłębowiska chmur, niczym gorliwy pies pasterski zbijając je w posłuszne mu stada. Pierzaste i kłębiaste procesje suną podniebnymi szlakami, ścieląc miękkie dywany przed monstrancją Słońca.
Boże Ciało. Wiejska procesja jest na tyle skromna, że nie paraliżuje ruchu ulicznego. Orkiestra dęta gra smętną nieco nutę, a dziewczynki w białych sukienkach sypią płatkami kwiatów, mozolnie odliczając odstępy za pomocą wierszyka.
Słodki zapach kadzidła płynie nad łanem żyta, w oknach domów migają wycinanki i obrazki z symbolami święta.
Coś ostatnio częściej zdarza mi się uczestniczyć w uroczystościach kościelnych – choć w zasadzie dzieje się to mimowolnie, przy okazji fotografowania.
Łapię się na tym, że trzymam ręce w kieszeniach albo nonszalancko skrzyżowane.
Jestem nieco obok. Jak zawsze.
Wolne dni przeciekają między palcami, dryfują bezładnie w słonecznym blasku.
Oduczyłam się odpoczywać.
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.