Podlaskie portrety – ciąg dalszy

with Brak komentarzy

Dziś w galerii portretów Podlasiaków 91-letni mieszkaniec Krainy Otwartych Okiennic – to była jeszcze ta chwila, kiedy nie miałam odwagi zapytać o imię. Wiek zdradził mi sam – z dumą i lekkim rozrzewnieniem. Niezwykle wzruszająca postać – taki kruchy dziadziuś, z charakterystyczną zadyszką w głosie. Nie eksponuję zdjęć w kolorze, albowiem mój rozmówca cierpiał na poważne schorzenie spojówek. Tak jest lepiej, nic nie rozprasza. Z chwili rozmowy zapamiętałam strzępy historii wojennych – bo zwykle dramatyczne przemiany dziejowe najmocniej tkwią w pamięci starszych ludzi.
W tamtym cichym zakątku zawierucha II wojny światowej nie dawała się tak odczuć, jak wspominał starszy pan. Chyba mu tak źle nie było „za Niemca”.
Naszą pogawędkę na brukowanej drodze przerwało trąbienie nadjeżdżającego samochodu, na co mój rozmówca ożywił się nieco i zakrzątnął przy bramie – „Biedronka jedzie” – rzekł. Myślałam, ze może coś źle usłyszałam. A tu nadjechał dostawczak – mobilny sklep obsługujący okoliczne wioski – i dwie zaradne panie klaksonem dawały znać mieszkańcom, że zakupy nie poczekają. Nie mam pojęcia, czy sprzedawano tam towar z Biedronki, całkiem możliwe – tamtejsza ludność nie opływa w dostatki i Biedronki w okolicznych większych miastach cieszą się ogromnym powodzeniem.
Staruszek dość żwawo pomknął w kierunku furgonetki, zaraz też dwie panie z sąsiedztwa zajrzały do środka i zaczęły domagać się tych dobrych cukierków, co ostatnio były…
A my rozwydrzeni ostrą konkurencją wśród trójmiejskich marketów nie mamy pojęcia, co to znaczy mieć najbliższy sklepik pięć kilometrów od domu. I to wcale nie całodobowy – ani samoobsługowy.