Między burzą a burzą

with Jeden komentarz

Targają mną uczucia sprzeczne – rozdarcie pomiędzy obowiązkami a przyjemnościami, pomiędzy powinnością a pasją, mówiąc górnolotnie.
Z tym, że niektóre obowiązki bywają przyjemnością dla ducha, choć udręką dla ciała. Mam na myśli prace ogrodowe oczywiście.
Maj to czas siewu, sadzenia, rycia w glebie, podlewania, opryskiwania, walki na wielu frontach z przeróżnymi istotami przeszkadzającymi roślinkom spokojnie się rozwijać.
Maj to jednocześnie spektakl młodości, najbardziej świeżej przyrody, kiedy zieleń jest jeszcze seledynowa. Chciałoby się w plener z aparatem…
Lubię, kiedy po burzy cała ta delikatna zieloność paruje, pachnie, skrzy się kropelkami – niemal otrząsa jak pies po deszczu. Jaskrawość kolorów sprawia, że mrużę oczy
i wdycham zapach bzu, niesiony z wiatrem. Dziś tylko kilka kolorowych fragmentów widzianych przez przymknięte słońcem powieki – widok na sąsiedzkie posesje,
jaskry na ganku, miasteczko ruchu drogowego, które uparłam się zrobić w ogródku kwiatowym…

One Response

  1. Max2
    |

    Czyżby u was padało w ostatnich dniach? Tak mi się wydaje, bo kwiatki na zdjęciach były całe w kroplach. Prześlij nam trochę deszczu bo u nas wcale nie pada i jest tak sucho, że trzeba podlewać roslinki, żeby nie zdechły.
    Ciekawi mnie kto i na czym będzie jeździł w tym twoim miasteczku drogowym?