Lwiątko

with Brak komentarzy

Zobaczyłam go przechadzającego się majestatycznie wzdłuż ogrodzenia jednej z sopockich posesji.
W pierwszym odruchu pomyślałam: pewnie jeszcze jeden rasowy koci „pekińczyk” z płaskim ryjem…
Jakoś bardziej podobają mi się zwykłe dachowce i śmietnikowce, nie oglądam się za kocimi arystokratami.
Może po prostu nie miałam zbyt wielu okazji oglądać – wszak arystokracja chowana bywa pod kloszem i poza zasięgiem brudnych rąk natrętnych głaskaczy.
Kiedy spojrzałam na tego cudownego małego lwa, wiedziałam, że muszę go dotknąć, koniecznie muszę go pogłaskać, przekonać palce o jedwabistości tego futra, o sprężystości mięśni pod nim.
Przepadłam. Od pierwszego wejrzenia.
A lwiątko było wyjątkowo przymilne i ocierało się o wszystkie wystające elementy otoczenia, o moje ręce w szczególności, nic sobie nie robiąc z ujadającego za płotem owczarka. Pies miał gorzką świadomość, że od kota odgradza go krata i gęsty żywopłot, a kot bezczelnie demonstrował swą wolność.
Zauważyliście, że większość kotów to tacy prowokatorzy? Spryciarze wiedzą, kiedy są bezpieczne i mogą myć się z podniesioną nogą zaledwie metr przed uwięzionym za siatką psem…

Leave a Reply