Czas i patyna…

with Brak komentarzy

Niedzielnym przedpołudniem postanowiliśmy wreszcie odwiedzić starą chałupę w sąsiedniej wsi w wielkiej nadziei na zdjęciową ucztę.
Zimą zaglądaliśmy tam przez oblodzone okna i niedomknięte drzwi – i nabraliśmy apetytu widząc wszystkie te starocie i zapyziałe kąty. Tym razem odważyliśmy się popytać w okolicy, czy tam ktoś mieszka. Mieszka, owszem… jak się okazało, od urodzenia i na dożywociu rezyduje tu pan – nazwaliśmy go – Bronisław.
Pan Bronek już nie uprawia ani nie hoduje niczego. Nie ma rodziny, nie ma telewizji, wody ani prądu.
Ma swój nałóg i na swój sposób jest z nim szczęśliwy.
Przezornie zabrana butelka domowego wina wywołała szczery, choć bezzębny uśmiech na poczerniałym licu Bronisława. I otworzyła nam, choć nie na długo, sfatygowane drzwi jego domu. Po prostu człowiek nie miał cierpliwości do pozowania ze świadomością, że na stole stoi ledwie napoczęte czerwone owocowe…
Ale co nasze, to nasze. Peter zrobił swoje wymarzone pomarszczone portrety, a ja trochę strychowych detali…
Odniosłam wrażenie, że biedny pan Bronek nie może pojąć, z jakiego powodu wydajemy z siebie entuzjastyczne ochy i achy na widok jego starych, odrapanych i zakurzonych resztek dobytku.
No bo jakże to tak?
Kiedy zastanawiam się, dlaczego na pewne przedmioty i sprawy, u jednych budzące lekki wstręt i politowanie, mnie wprawiają w zachwyt i „orgazm oczny” – przychodzi mi niezmiennie na myśl
fragment opowiadania Kuncewiczowej z kazimierskiego tomu „Dwa Księżyce”:
„…Tymczasem malarz krążył po zaułkach, upatrując tematu. (…) Uświadamiał sobie na przykład, że to,
co nieciekawej skądinąd płaszczyźnie nadaje kolor wytwornej makaty, że to jest właśnie – brud.
Albo że niektóre fantastyczne kształty byłyby ordynarne, gdyby ich nie modelowało zniszczenie.
Gapił się z podziwem na flaszki – zaśniedziałe i przydymione – opalizujące w niskich oknach jak zjawy…
Na suknie kobiet, na gałgany dziewczynek, podobne z ekspresji do ubrań teatralnych… „

Uff! Więc nie trwam sama w tym zachwycie nad patyną czasu, było paru artystów przed nami, to i będzie, mam nadzieję, ich trochę po nas…

Leave a Reply