Curiosa Leopoldinum czyli gnomon otworkowy

with Brak komentarzy

Jeśliby sprawdzić, który z wrocławskich zabytków jest numerem jeden na liście wizyt obowiązkowych każdego turysty, okaże się, że to pojezuicki kompleks uniwersytecki
w centrum Starego Miasta. Krok od rynku, krok od rzeki…
Siedemnastowieczne środowisko ewangelickie miasta nie sprzyjało edukacyjnym zapędom jezuitów, choć z innych względów, niż niegdysiejsze krakowskie kręgi uniwersyteckie, które na dwieście lat skutecznie zablokowały uzyskanie papieskiej zgody na utworzenie konkurencyjnej „świątyni wiedzy” we Wrocławiu. Mimo to jezuici uzyskali od cesarza Leopolda I zgodę na budowę nowego kolegium na wąskim pasie nadodrzańskim i po trzydziestu latach, w 1702 roku nastąpiła fundacja uniwersytetu.
Sam budynek oddano do użytku następne trzydzieści lat później. Jak widać, działała tu stara niemiecka zasada „langsam, langsam, aber sicher”, którą chętnie cytował później niejaki Kramer 🙂

Niedługo się cieszyli jezuici z nowej uczelni – po zajęciu miasta przez wojska pruskie urządzono tu lazaret, a po latach wojen śląskich i w wyniku sekularyzacji majątki kościelne przeszły na własność państwa, w tym uniwersytet, mocno już zniszczony działaniami wojennymi.
Największych spustoszeń w konstrukcji i detalach budynku dokonały bomby zrzucane na Festung Breslau w 1945 roku. W pośpiesznej i niedbałej powojennej odbudowie zlekceważono większość walorów zabytkowych murów. Zawalone stiukowe stropy z freskami zastąpiono żelbetem, ścienne dekoracje – olejną lamperią.
Dawne pomieszczenia oratorium i refektarza zamieniono na magazyny i sale ćwiczeń studiom wojskowego. Sam uniwersytet, już jako polska uczelnia, dźwigał się
ze zniszczeń i organizował wydziały głównie dzięki nieocenionej pracy i doświadczeniu dawnej kadry lwowskiegu uniwersytetu Jana Kazimierza. Wybitni profesorowie, nieliczne jednostki ocalałej w wojennej zawierusze lwowskiej elity intelektualnej, musieli znaleźć dla siebie miejsce w nowej rzeczywistości, a tzw. „ziemie odzyskane”, mało zniszczone, dysponowały zapleczem socjalnym do stworzenia nowych uczelni. Dopiero w w połowie lat 70-tych zainteresowano się odrestaurowaniem zabytkowych wnętrz uniwersytetu. Niedostatki finansowe pozwoliły rozpocząć prace konserwatorskie dopiero dziesięć lat później, które z przerwami trwały do końca lat 90-tych.
I tym sposobem mamy dziś sposobność podziwiać zrekonstruowane wnętrza obrazujące barokową sztukę komplementarną, w których architektura, rzeźba, malarstwo
i dekoracje łączą się w organiczną całość, jak dźwięki w polifonii.
Bez wątpienia najbardziej spektakularnym jej przykładem jest główne pomieszczenie reprezentacyjne, słynna Aula Leopoldyńska, z niezwykle bogatą ornamentyką
i wyposażeniem części podium oraz empory muzycznej. Na ścianach tej szacownej auli wisi szesnaście portretów osób zasłużonych dla zakonu jezuitów oraz w pierwszych etapach działania uczelni. Osiem malowideł w 1997 roku padło łupem złodziei. Odzyskano tylko jeden, a resztę zastąpiono kopiami powstałymi po kradzieży. Wyjątkowa dziwna sprawa. Na co komu były stare olejne płótna, przecież to nie Rembrandt…

Dla zwiedzających udostępniono również wspaniale odrestaurowane Oratorium Maryjne, które przeszło wiele niepomyślnych kolei losu, zanim powróciło, przynajmniej częściowo, do swoich dawnych funkcji i wystroju.
Za czasówe jezuickich oratorium słynęło z przepięknych monumentalnych malowideł sufitowych i ściennych, a także ze srebrnego ołtarza, który zaginął po sekularyzacji,
kiedy kaplicę przekształcono w salę koncertową. Grywali tu m.in. skrzypek i wirtuoz Karol Lipiński, 13-letni Anton Rubinstein, Ferenc Liszt, Apolinary Kątski, Henryk Wieniawski.
W 11 koncertach symfonicznych, w charakterze kompozytora, dyrygenta i pianisty, występował Johannes Brahms. Rada Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Wrocławskiego 14 marca 1879 r. przyznała mu tytuł doktora honoris causa. Powstała wtedy „Uwertura Akademicka”, po raz pierwszy wykonana w 1881 r. we Wrocławiu. Dziś utwór ten związany jest ze społecznościami akademickimi na całym świecie.
Przechodząc między piętrami zwróciłam uwagę na piękne korytarze (niestety, zamknięte dla zwiedzających) i błysnęła mi w pamięci jedna ze scen serialu „Tajemnica twierdzy szyfrów”, z Danutą Stenką, nakręcona własnie tu, wśród słonecznych promieni padających ukośnie na czarno-białą szachownicę posadzki i wśród gąszczu zieleni w wielkich donicach…
Jezuici, budując nowy, wspaniały gmach, planowali, że będzie on miał trzy wieże: po środku wysoką zegarową, a po bokach dwie mniejsze. Zaprojektowana z rozmachem budowla nigdy nie została jednak ukończona, a z trzech projektowanych wież powstała tylko jedna – Matematyczna, której odnowienie ukończono w 2000 roku. Z poziomu 40 m npm roztacza się piękna panorama na Odrę i jej wyspy.
W narożnikach tarasu wieży stanęły posągi symbolizujące cztery dziedziny: Teologia dzierży krzyż i księgę, Filozofia – globus i cyrkiel, Temida – wagę i tiarę papieską,
a Medycyna – wężową laskę Eskulapa. Trochę na wyrost, bo Akademia Leopoldyńska miała tylko dwa fakultety: teologii katolickiej i filozofii. Starania jezuitów, aby otworzyć medycynę i prawo, nie powiodły się. Nowe dyscypliny wprowadzono dopiero po zajęciu Śląska przez Prusy i przekształceniu akademii jezuickiej w pruski uniwersytet państwowy.
W posadzce sali na najwyższej kondygnacji wieży biegnie szeroki na 29 cm i zagłębiony na 5 cm rowek, wyłożony płytkami z białego i czerwonego marmuru, a od góry przykryty dębowymi klapkami. W rowku rozpięta była jedwabna nić. Wyznaczała lokalny południk: 17 st., 2 min., 5 sek. dł. geograficznej wschodniej. Linia południka – meridiana –
wraz z otworem w murze, przez który do wieży wpadała cienka wiązka światła, służyły m.in. do określania momentu południa astronomicznego.
Gnomon otworkowy na Wieży Matematycznej jest jedynym takim urządzeniem na terenie Polski, a w całej Europie zachowało się ich zaledwie kilka: w Bolonii, Florencji, Paryżu, Pradze, Rzymie i Wiedniu.
Niestety otwór, przez który wpadało światło, został zamurowany. W zeszłym roku zamontowano na wieży aparaturę, która symuluje ruch słonecznej plamki.
Z tarasu widać sylwetkę SkyTower w budowie (o dziwo, wieża wkomponowuje się bezboleśnie w panoramę miasta pomiędzy wieżami kościołów) oraz „wykopaliska” drogowe na placu przed uniwersyteckim kościołem Imienia Jezus. Przeskakując po haładach rozkopanej ziemi i resztek gruzu pomyślałam sobie, że całkiem możliwe, że stąpam
po okruchach przedwojennej swietności Wroclawia, skruszonych przez bomby i łopaty powojennych budowniczych nowego ładu…

Kilka ciekawostek uniwersyteckich:
Gdy w 1807 roku wojska francuskie zdobyły Wrocław, Banaparte osobiście rozkazał zburzyć fortyfikacje, by w tym miejscu powstało „żywe muzeum” z roślinami z całego świata. … tak powstał dwieście lat temu Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego (którego, niestety, nie zdążyłam zwiedzić 🙁
Studiowali:
pisarze i poeci – Adam Asnyk, Stanisław Grochowiak, Władysław Terlecki, Wojciech Żukrowski, Marek Krajewski
przedstawiciele świata kultury – Anna German, Pola Raksa, Krzysztof Piasecki, Paweł Kukiz
politycy – Bogdan Zdrojewski, Władysław Stasiak, Grzegorz Schetyna, Kazimierz Marcinkiewicz
…najdłuższy znany ciąg arytmetyczny złożony z liczb pierwszych liczy 25 wyrazów i został odkryty 17 maja 2008 roku dzięki współpracy matematyka z wrocławskiej uczelni
i informatyka z Izraela.
…pierwszy projekt portalu nasza-klasa.pl został napisany przez studentów Instytutu Informatyki UWr. Projekt okazał się największym sukcesem komercyjnym wśród portali społecznościowych w Polsce.
…Biblioteka Uniwersytecka posiada największy w Polsce zbiór starych druków tłoczonych w latach 1456-1800 Zbiór ten liczy 310 000 jednostek i z tego tytułu zajmuje znaczące miejsce w Europie, po Florencji i Neapolu.

Johannes Brahms – Uwertura akademicka e-moll op.80