Dla ochłody tych upalnych dni wygrzebałam z toruńskiego katalogu kilka zdjęć WODYYYY – a tu wczoraj nagle bęc! pogasili lampy i odkręcili prysznic. I jeszcze zimny nawiew.
Ale dziś już kwarcówka znów działa, tyle że wieje na tym naszym Wybrzeżu i jakoś nie nęci mnie już myśl o ogródkowym baseniku, który z poświęceniem dmuchałam kilka dni temu przez pół godziny, odgniatając sobie pompką pęcherze na dłoni i doprowadzając do frustracji moją sukę Szantę, która szczekała grubym głosem w przeświadczeniu, że ja robię krzywdę temu zwierzątku z długą trąbką, i ono tak piszczy.
Czerwona pompka jest już legendą wśród znajomych, którzy mieli okazję jej używać bądź byli świadkiem jej używania do pompowania materacy. Nie wiadomo, czemu, podczas dmuchania dziwnie zasysa powietrze, wydając dźwięki żywo przypominające podkład dźwiękowy do niemieckich pornosów z lat 80-tych :-D. Coś w rodzaju westchnień, zipania, żężenia wreszcie. Na jednym z wyjazdów nowo przybyła i świeżo zapoznana para wyjrzała nieśmiało zza drzwi swego pokoju dopiero po nadmuchaniu podwójnego materaca, z zakłopotaniem i w rumieńcach tłumacząc, że nie mieli odwagi wyjść wcześniej, bo myśleli, że tu jakaś zbiorowa orgietka trwa (w końcu cztery osoby szykowały spanie :-).
Do dziś pompka umiejętnie użyta na zakończenie imprezy, kiedy goście w stanie względnej nieważkości szykują miejsce do spania, wywołuje straszliwe ataki śmiechu, do usmarkania włącznie.
/Bardzo lubię tę względność czasu, która dopiero na zdjęciach pozwala uwięzić wodę w lodowej błyszczącej bryle albo rozsnuć ją w aksamitną wstęgę materiału.
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.