Jakoś tak zawsze zaczynały się laurki, które tworzyłam jako dziecko dla mojej Mamy, pokrywając je bohomazami różnej barwy, ewentualnie kwiatkami wycinanymi z kolorowego papieru, koniecznie
z podkręconymi za pomocą nożyczek płatkami. A, były jeszcze naklejane na papier pestki śliwek imitujące płatki margerytek, ale to już inwencja pani wychowawczyni, nie moja. Wracając do wpisów okolicznościowych – rymy to były częstochowskie, aż zęby zgrzytały, coś kończące się na:
święta-uśmiechnięta, z rana – kochana… i tak dalej.
Chyba raz zrobiłam laurkę w formie zwijanego w rulonik paska z… taśmy papierowej do kalkulatora.
Nie pamiętam, czy chciałam być oryginalna i stworzyć wrażenie, ze wierszyk jest taki długi, czy po prostu nie miałam na czym zrobić tej laurki. Bo czasy były takie, że na Dzień Matki rzadko się kupowało wiązankę w kwiaciarni, dramatyczną pustkę w dziecięcym portfeliku ratowały na szczęście przydomowe ogródki. Oczywiście nie wypadało dawać kwiatków z własnego ogrodu, więc zostawały sąsiedzkie rabatki, okoliczne łąki, jak był grosz ze sprzedanych butelek po mleku, to biegło się po szkole do znajomej ogrodniczki, niejakiej Florkowskiej.. To było jedno z magicznych miejsc mojego dzieciństwa – pachnąca ciepłym deszczem i goździkami szklarnia – i zawsze kojarzyło mi się z czymś odświętnym, niecodziennym. W czwartej klasie wychowawczyni – pani od muzyki – przygotowała z nami występ wokalno-recytatorski dla naszych Mam. Trzeba było przynieść kwiaty i każde dziecko miało na koniec wręczyć je swojej Mamie. Nie wiem, czemu tych cholernych kwiatków nie przygotowałam wcześniej, być może coś tam mi zwiędło czy się złamało – dość, że na pół godziny przed występem ganiałam po okolicznych szklarniach. Też nie pamiętam, czy już nigdzie nie było ciętych kwiatów na sprzedaż (takie dziwne czasy były, że wszystkiego brakowało), czy było po godzinach pracy… w jednym miejscu pani zaproponowała, żebym sobie narwała u niej stokrotek, takich wielkich, biało-różowych, ogrodowych.
Wszystkie Mamy dostały goździki lub gerbery z asparagusem, nieliczne – jakieś konwalie, a moja Mama mały bukiecik stokrotek. I chyba ją wzruszyły te biedne, wymiętolone kwiatuszki… Do dziś mam tak czasem, że wolę komuś, ot tak, podarować kilka kwiatków z łąki własnoręcznie czymś tam zamotanych, niż sztywną wiązankę spryskaną nabłyszczaczem.
A dzisiaj… los sprawił, że mieszkam w sporym oddaleniu od mojej rodzicielki i mogę w takim dniu przesłać jej telefoniczne uściski i „wirtualne” kwiaty.
Ale to nie oznacza, że Dzień Matki jest dla mnie mniej ważny niż kiedyś.
Jeszcze raz powtórzę: nawet jeśli jestem daleko, sercem zawsze jestem z Tobą, a Twój dom zawsze będzie wzorem dla mojego.
Wszystkiego najpiękniejszego na świecie dla mojej Mamoni i dla wszystkich matek!
OSTATNIO PUBLIKOWANE
Wakacje z blondynką – sesja kobieca
Kochająca żona postanowiła zrobić niespodziankę swemu mężowi, który cyklicznie pływa w dłuższe rejsy – na... Read More
Team Bride – sesja panieńska w zabawnych koszulkach
Zabawne koszulki z imionami przyjaciółek podkreślają spójność grupy na wieczorze panieńskim Read More
Roszek Groszek
Małego Roszka pierwsza przygoda z modelingiem ;-) Read More
Panieńska sesja w marynistycznych barwach – Sopot plaża
Biel, czerwień i granat - nad morzem każdej pasują! Read More
Wiatr we włosach – sesja panieńska na plaży w Sopocie
Sesja panieńska na plaży w Sopocie z cudownym słońcem i wiatrem rozwiewającym włosy Read More
Na Monciaku i w plażowym klubie – sesja panieńska w Sopocie
Bawimy się wszędzie - na Monciaku, w fontannie i w plażowym klubie! Read More
Kreatywny wieczór panieński na wsi
Takie popołudnie to świetny prezent od przyjaciółek dla Panny Młodej, zwłaszcza z opcją fotoksiążki. Na... Read More
Kuba – mały dżentelmen
Mały lord w swym pierwszym secie ;-) Read More
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.