O ile…

with Brak komentarzy

Latem dni powszednie (o ile nie jest to urlop) dłużą się w nieskończoność, weekendy zaś migają przed oczami jak okna nocnego ekspresu.
Latem wokół domu (o ile ktoś ma dom) jest tyle do zrobienia, że człowiek miota się pomiędzy obowiązkiem czy też chęcią uładzenia tego wszystkiego (wypielenia chwastów, pomalowania płotu, podlania roślinek) a potrzebą odpoczynku, poleniuchowania, zamoczenia tyłka w jakiejś wodzie. Że już o imprezowaniu nie wspomnę, bo coś w tym roku nastroju i sił brak. Niedobrze…
Mobilizuję resztki energii z całego tygodnia, żeby choć na chwilę gdzieś coś. Jutro może wreszcie wskoczę w lodowate fale Bałtyku.

W zeszłą sobotę na Kaszubach w Krzesznej karmiłam marchewką koniki.
Czy ktoś przyglądał się uważniej majestatycznym sylwetkom źrebnych klaczy? Są nieskończenie piękne z tymi długimi grzywami i łagodnie zaokrąglonymi bokami.
Jednak najdoskonalsze są końskie chrapy ? nieustannie poruszające się, w dotyku tak aksamitne, jak żaden stworzony przez człowieka materiał?

Leave a Reply