Brzęczyszczykiewiczowie

with Brak komentarzy

Lipcowe późne popołudnia na wsi wcale nie są ciche. Okoliczne łąki, pola, a nawet przydomowe ogródki rozbrzmiewają brzęczącą symfonią cykań, szelestów, łopotów, buczeń i bzykań.
Te ostatnie to nawet w podwójnym tego słowa znaczeniu, rzekłabym, obserwując przez soczewkę powiększającą tegoroczną populację owadzią.
Chciałam sfotografować trawy w słońcu – a wyszły z tego owady i inne bzyki.
Ponieważ nie opanowałam jeszcze niuansów technicznych zdjęć makro, strzelałam z zamkniętymi oczami, starając się nie oddychać, coby delikwent nie oddalił się zbyt szybko, wystarczająco już spłoszony klekotaniem obiektywu męczącego się z ostrością. A potem zdumiona oglądałam na ekranie te dziwne stwory, takie zwykłe niby, a jednak kuriozalne w zbliżeniu. Nie śmiałam nawet poprawiać natury, poza podstawowymi balansami w ps.
Nie powinno się przypisywać sobie autorstwa takich zdjęć 🙂

Leave a Reply